ďťż
Sweety
Legenda Zorro / The Legend of Zorro (2005)
Z ust do ust / Rumor Has It... (AKA Rumor Has It) (2005)
Archanioł / Archangel (2005)
Salaam Namaste: Trudna droga do miłości / Salaam Namaste (2005)
Semper Fidelis: Marine Corps / Soldner: Marine Corps (2005)
Prince of Persia: Dwa Trony / Prince of Persia: The Two Thrones (2005)
Deuce Bigalow: Boski Żigolo W Europie / Deuce Bigalow: European Gigolo (2005)
Duma: Podróż do domu / Duma (2005)
Diukowie Hazzardu / The Dukes Of Hazzard (2005)
Szalony weekend / The Long Weekend (2005)
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • skromny19.pev.pl

  • Sweety

    Jastrzębski Węgiel - Resovia Rzeszów, 16.10.2005

    JASTRZĘBSKI WĘGIEL : RESOVIA 3:1
    (25:22, 25:22, 20:25, 25:20)

    JASTRZĘBIE: Laurila, Pliński, Terlecki, Stefanov, Szymański, Konstantinov oraz Rusek (libero), Wika, Siezieniewski, Kadziewicz, Bednaruk

    RESOVIA: Pilarz, Szczygieł, Perłowski, Gradowski, Łuka, Józefacki oraz Kubica (libero), Pieczonka, Kaczmarek, Zieliński

    Sędziowali: G. Jacyna (Wrocław) i K. Szmydyński (Góra Śląska). Widzów: 800 (w tym 40 z Rzeszowa)

    - Byliśmy bliscy urwania punktu faworytowi i napędziliśmy rywalom sporo strachu. Mimo porażki powinniśmy być zadowoleni tanio skóry nie sprzedaliśmy, a wiele osób skazywało nas tutaj na pożarcie - mówił po meczu środkowy Resovii, Łukasz Perłowski. Trudno się nie zgodzić się w ww. opinią. Ekipa trenera Jana Sucha zagrał w sobotę dobry mecz i gdyby nie kilka prostych błędów w końcówkach setów to wynik mógłby być zgoła odmienny.

    Sobotni pojedynek rozpoczął się dramatycznie dla rozgrywającego Resovii, Grzegorza Pilarza, który z najbliższej odległości uderzony został na rozgrzewce piłką przez Łukasza Kadziewicza. - Nie rozumiem czegoś takiego, bo przecież widać, że zawodnik wystawia piłkę po drugiej stronie, a Łukasz atakował praktycznie po naszej stronie z prawej strony. Przez dwa sety grałem na jedno oko, które dalej mam zamglone - mówił po meczu Pilarz. W pierwszych dwóch partiach rzeszowianie do 20 punktu przeważali prowadząc nieznacznie. - Grają zdecydowanie lepiej niż w ub. sezonie. Trochę im brakuje zimnej krwi w końcówkach ale na pewno będą bardzo groźni dla każdego zwłaszcza u siebie- mówił o grze resoviaków, oglądający mecz z trybun kontuzjowany siatkarz Jastrzębskiego Węgla, Przemysław Michalczyk. W końcówkach setów gospodarze bezlitośnie wykorzystywali, każd najmniejsze potknięcie rywali. W II secie w emocjonującej końcowe przy stanie 20:20, żółtą kartką ukarany został trener Such, a rywal otrzymali punkt. Taki obrót sprawy i nerwowa atmosfera wyraźnie nie posłużyła gościom. - Nie rozumiem tej decyzji, sędzia zbyt pochopnie trenerowi dał kartkę, zaczęły się dyskusje i to nas zdekoncentrowało i przegraliśmy seta - stwierdził Tomasz Józefacki. Po wygranej w II secie ekipa z Rzeszowa uwierzyła, że jest szansa na korzystny rezultat. - Mówiłem chłopakom, że grajmy swoje, a będzie dobrze. Była duża szansa nie tylko na punkt, ale na wygrana 3-2. Niestety rywale po nienajlepszym początku w IV secie (0:3, 6:9 - przyp. red) później nas doszli i wypunktowali. Szkoda, że nie wykorzystaliśmy szansy - żałuje najlepszy w szeregach Resovii, Tomasz Józefacki.

    Pierwszoplanową postacią w ekipie gospodarzy był Grzegorz Szymański, który był praktycznie nie do zatrzymania dla rywali. - Czuję się mocno zmęczony, bo trzeba było się sporo napocić żeby pokonać rywali, którzy zagrali bardzo dobre spotkanie i napędzili nam stracha - stwierdził po meczu Szymański.


    Resovia Rzeszów - Mostostal Azoty KK, 22.10.2005

    Pięciosetowy pojedynek zafundowali swoim kibicom na inaugurację siatkarze Resovii Rzeszów. Mający wyraźną przewagę rzeszowski zespół, po pechowo przegranej końcówce partii trzeciej, odpuścił kolejnego seta, wygrywając dopiero po tie-breaku 3:2 ( 25:20, 25:20, 25:27, 22:25, 15:11). Grający z zaledwie 38% skutecznością w przyjęciu goście zdołali wywieźć z Rzeszowa 1 punkt.

    Resovia Rzeszów: Szczygieł , Kozłowski T., Gradowski, Józefacki, Perłowski, Łuka, Kubica (l) oraz Kamuda, Pieczonka, Zieliński, Kaczmarek, Wilk

    Mostostal Azoty KK: Domonik, Zapletal, Vartovnik, Kmet, Sopko, Gromadowski, Musielak (l) oraz Serafin, Kurek, Kozłowski M.

    Sędziowali: Sikora Bogumił, Lemek Andrzej

    Widzów: 4000

    Spotkanie rozpoczęło się udanie dla gości, którzy po ataku Kmeta i bloku na Józefackim prowadzili 2:0. Resovia po ataku, a później asie serwisowym Perłowskiego odrobiła starty, jednak Mostostal znowu uzyskał 2-punktową przewagę. Bloki na Gradowskim i Józefackim, a także dobra gra Sopko powodowały, że gospodarze nie byli w stanie zniwelować tego dystansu. Sztuka udała się dopiero, kiedy autowo zaserwował Gromadowski, a Kamuda, który chwilę wcześniej pojawił się na boisku skończył kontrę i było 13:13. Od tej pory gra przebiegała pod dyktando Resovii. Rzeszowianie prowadzili 16:14 i 20:18 pewnie zmierzając po wygraną w partii pierwszej. Po błędzie podwójnego odbicia przez Musielaka gospodarze mieli piłkę setową. Chwilę później najpierw mocno zaserwował, a później skończył atak z kontry kapitan Łuka i było 1:0 dla Resovii.

    Drugi set to również wyraźna przewaga gospodarzy. Dobrze zbijali Perłowski, Józefacki i Łuka, dwukrotnie w ataku pomylił się Sopko i Resovia prowadziła 8:4 podczas pierwszej przerwy technicznej. Po asie serwisowym Gradowskiego i prowadzeniu rzeszowian 13:8 o czas poprosił trener Drzyzga. Przerwa nie wpłynęła jednak na poprawę gry jego zespołu, a przewaga gospodarzy ciągle wzrastała. Kiedy Resoviacy prowadzili 20:13 było jasne, że także ta partia zakończy się ich wygraną. Tak też się stało, a seta skończył, podobnie jak pierwszą partię, Piotr Łuka.

    Partia trzecia to od początku walka punkt za punkt. W Mostostalu dobrze prezentowali się Vartovnik i Gromadowski, pięknym za nadobne ze strony Resovii odpowiadali Łuka i Perłowski. Pierwsza przerwa techniczna to prowadzenie gospodarzy 8:7. Po autowym ataku Gromadowskiego i zbiciu z pierwszej piłki Szczygła, po zagrywce Łuki, Resovia prowadziła 13:11 i znowu zaczynała „uciekać” Mostostalowi. Po pojedynczym bloku świetnie grającego Perłowskiego na Sopko i asie serwisowym Kozłowskiego przewaga gospodarzy jeszcze wzrosła (16:13). Przerwa techniczna nie uporządkowała gry Mostostalu. Po dobrych zagrywkach resoviaków, Perłowski ze Szczygłem udanie zbijali z pierwszej piłki, Resovia prowadziła 20:15 i wydawało się, że nic złego w tej partii już się stać nie może. Niestety, wprowadzenie przez trenera Sucha Zielińskiego i Pieczonki na boisko wprowadziło chaos w grę Resovii. Gospodarze nie mogli sobie poradzić z zagrywkami Vartovnika, czego wynikiem były kolejno tracone punkty. Atak Gromadowskiego przy piłce setowej dla Resovii minimalnie musnął blok i zamiast wygranej gospodarzy, mieliśmy wyrównanie. Te niepowodzenia wyraźnie podłamały Resovię. Gospdoarze oddali końcówkę seta, a partię udanym atakiem skończył Vartovnik.

    Partia czwarta to od początku fatalna postawa resoviaków. Gospodarze wyraźnie rozbici nie potrafili skończyć ataku, Mostostalowi wychodziło natomiast wszystko – atak, obrona, kędzierzynianie poprawili też przyjęcie. Przebudził się Gromadowski, a w zespole Resovii nawet 100% skuteczny Perłowski zaczął popełniać błędy. Po słabym początku rzeszowianom udało się odzyskać rytm gry i doprowadzić do wyrównania 14:14. Resoviacy po atakach Józefackiego i Łuki z kontry objęli nawet prowadzenie 16:14, ale końcówka seta należała do gości. Bohaterem ostatnich piłek był Vartovnik, którego zbicie zakończyło partię czwartą.

    Ku radości miejscowych kibiców, w tie-breaku Resovia chwyciła wiatr w żagle i kontrolowała przebieg seta od początku do końca. Bardzo dobrze prezentowali się Kamuda i Perłowski, rzeszowianom udało się też zatrzymać blokiem Gromadowskiego. Po autowych atakach najpierw Domonika, później Kurka i pojedynczym bloku Perłowskiego na Domoniku, mieliśmy piłkę meczową. Mostostal zdołał wybronić dwa match-balle, jednak serwis w siatkę Serfaina dał resoviakom wygraną 15:11 w piątej partii i 3:2 w całym meczu.
    Ciekawe spotkanie obejrzeli kibice w Warszawie, gdzie po dramatycznym tie-breaku popularni "inżynierowie" pokonali Resovię Rzeszów 3:2 (25:23, 25:27, 19:25, 25:20, 15:12). W pojedynku tym mogliśmy oglądać cały wachlarz zmian jakości gry w obu drużynach. Zawodnicy obu drużyn grali nierówno w poszczególnych partiach, a równiej w decydującym starciu zaprezentowali się miejscowi.

    Wózki BT Politechnika Warszawska - AKS Resovia Rzeszów 3:2 (25:23, 25:27, 19:25, 25:20, 15:12)

    Mecz rozpoczął się od zdecydowanej przewagi siatkarzy Politechniki, którzy mimo dobrego początku ze strony rzeszowian, szybko uzyskali bezpieczną przewagę, której nie oddali już do końca seta. Na szczególne wyróżnienie za tą partię gry zasługuje rozgrywający warszawskiej drużyny Peter Turiansky. Dzięki jego dobrym podaniom atakujący mogli pewnie punktować. Najczęściej i najskuteczniej w secie pierwszym, jak i w potem całym meczu atakował Radosław Rybak. W obu drużynach najsłabszym elementem gry był blok, toteż wszyscy atakujący grali z wysoką skutecznością, a najczęściej oglądanym obrazkiem były sekwencyjne akcje "punkt za punkt".

    Drugi set rozpoczął się od jeszcze lepszej gry warszawiaków, którzy prowadzili najpierw 5:1, potem 7:4. Zawodził szczególnie kapitan gości Piotr Łuka. Po dwóch odpuszczonych w obronie piłkach (dwa asy dla gospodarzy) trener zdjął go z bosika. W momencie, gdy wydawało się, że mecz skończy się zdecydowanym 3:0, na parkiet wszedł długowłosy Zbigniew Zieliński i odmienił losy spotkania. Kilka akcji, w których albo skutecznie bronił, precyzyjnie wystawiał lub przypadkowo odbijał sytuacyjne piłki, dodało wiatru w żagle popularnym pasom. Przy głośnym dopingu kibiców (byli zdecydowanie bardziej aktywni od miejscowych!) siatkarze Resovii rozkręcali się coraz bardziej, natomiast do gry warszawiaków wkradła się nerwowość. Dzięki skutecznym atakom kolejnego rezerwowego Stanisława Pieczonki Resovia po dramatycznej końcółwce doprowadziła do wyrównania w meczu.

    Niesieni dopingiem i swoją dobrą grą rzeszowianie jeszcze lepiej prezentowali sie w secie trzecim. Nie do zatrzymania w tym okresie gry był środkowy Resovii, Łukasz Perłowski, który akcja za akcją skutecznie wykańczał podania Tomasza Kozłowskiego. Warszawianie próbowali nawiązać walkę, ale zepsutych serwów mieli chyba w trzecim secię więcej niż udanych, z czego korzystali rzeszowianie wygrywając tą partię do 19.

    Przebudzenie w zespole Politechniki nastąpiło w secie czwartym. Bardzo skoncentrowani warszawiacy poprawili zagrywkę, wrócili do kombnacyjnej gry, w której przy pojedyńczym bloku Rybak i Tomasz Skalski skutecznie punktowali. Trener gości Jan Such zbyt późno zdecydował się na zmiany, a wszystkie długie wymiany szczęśliwie kończyły się na korzyść warszawiaków. Wyróżniającą się formacją był warszawski blok, w którym z dobrej strony pokazał się mierzący 210 cm Artur Kusio.

    Tie-break rozpoczął się od kilku błędów siatkarzy z Rzeszowa i przy solidej grze Politechniki. Zmiana stron nastąpiła przy stanie 8:5 dla "inżynierów". W końcówce odnalazł się Turiansky, który efektowną "kiwką" zdobył bardzo ważne punkty. Rzeszowianie zmniejszyli przewagę do jednego oczka, jednak Politechnika nie pozwoliła im już na więcej i wygrała do 12.

    Zasłużonym wynikiem byłby remis, wygrali jednak warszawiacy, których gra była bardziej poukładana i popełniali mniej błędów. Na uwagę zasługuje znakomita postawa kibiców z Rzeszowa oraz uroczysta wymiana szalików tuż przed rozpoczęciem spotkania.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • nea111.keep.pl
  • ďťż
    Wszelkie Prawa ZastrzeĹźone! Sweety Design by SZABLONY.maniak.pl.